Sędzia: Stanisław Biernacik (Kraków)
Widzów: 3 tys.
Czerwona kartka: Olejnik (75 min.)
Budowlani: Franciszek Kściuk, Bolesław Skronkiewicz, Franciszek Klik, Ryszard Wrzos, Alfred Cichy, Hubert Popluc, Stanisław Mielniczek, Engelbert Jarek, Stanisław Smajda, Zbigniew Bania, Wilhelm Spałek; Trener – Mieczysław Bieniek
Górnik: Józef Machnik, Jan Pieczka, Antoni Franosz, Henryk Hajduk, Eryk Nowara, Marian Olejnik, Henryk Szalecki, Roman Lentner, Manfred Fojcik, Henryk Czech, Ewald Wiśniowski; Trener – Augustyn Dziwisz
„Sport”
Niewesołe miny mieli opolanie, kiedy drużyna Budowlanych ukazała się na boisku. Gospodarze wystąpili w eksperymentalnym składzie, z Klikiem na pozycji stopera, Poplucem w pomocy i juniorem Banią w roli łącznika. Kompletne przetasowanie zespołu nie zdawało się wróżyć nic dobrego. Wszyscy liczyli na porażkę z nie dawnym pogromca BSK Belgrad. Tymczasem jedenastka Budowlanych zrobiła swą postawą miłą niespodziankę. Nowo zestawione formacje wykazywały duże zrozumienie dla gry zespołowej. Ich kombinacje dobrze się zazębiały. Efekt był taki, że Budowlani zepchnęli górników do obrony, uzyskując w polu wyraźną przewagę. Napastnikom nie udało się jednak uwidocznić jej cyfrowo, gdyż niedysponowany Smajda psuł z reguły większość dobrze przeprowadzonych akcji.
Górnicy, którzy całą uwagę poświęcali obronie własnej bramki, rewanżowali się tylko wypadami. Niektóre z nich były bardzo groźne, zwłaszcza wtedy, gdy przy piłce znajdował się szybki i niezwykle przebojowy lewoskrzydłowy zabrzan — Czech. Siał on największe zamieszanie na tyłach Budowlanych, a po jednym z jego mierzonych dośrodkowań górnicy zdobyli nawet prowadzenie. Wybiegający z bramki Kściuk minął się z piłką. Wytworzyła się niesamowita kotłowanina, podczas której obrońca Wrzos skierował nieopatrznie piłkę do własnej siatki.
Utrata tej bramki nie zdeprymowała jednak opolan. W dalszym ciągu byli oni stroną atakującą, robiąc rozpaczliwie wysiłki, by doprowadzić do wyrównania. Sztuka ta udała się im na 16 minut przed końcem spotkania. Mielniczek przejął dokładne podanie juniora Bani i mimo interwencji Machnika zdobył wyrównującą bramkę. O to, że opolanie urwali punkt — górnicy mogą mieć poważne pretensje do swojego kapitana, Olejnika. W 70 minucie został on bowiem usunięty z boiska za obrazę słowną sędziego i odtąd zabrzanie musieli grać do końca meczu w dziesiątkę.
„Sport” nr 91 z dnia 12 listopada 1956 r. (za: wikigornik.pl)
-------------------------------------------------------------------
„Przegląd Sportowy”
Budowlani remisują z Górnikiem 1:1, lecz poziom gry nie zadowolił opolan.
Spotkania Budowlanych i Górnika były zawsze interesujące. Tak było i w niedzielę rano mimo, że obydwie drużyny nie grały o wysoką stawkę. Obydwa zespoły mimo ciężkiego terenu walczyły, przez pełne 90 minut o każdą piłkę.
Drużyna Budowlanych wystąpiła w osłabionym składzie, ponieważ kilku zawodników pierwszej drużyny leczy obecnie kontuzje. Chorego Kornka zastąpił Kściuk, który wykazał, że nie znajduje się w najlepszej formie. Debiut Klika na pozycji stopera uważać należy za udany. Dobrze wywiązał się ze swojego zadania grający po raz pierwszy w pomocy Popluc. Ten zawodnik pchał swój atak stale do przodu. Sam zresztą bardzo często znajdował się pod bramką Górnika. W ataku zadebiutował 17-letni Bania i trzeba powiedzieć, że spisał się bardzo dobrze, wykazał dobre wyszkolenie techniczne i grał zupełnie bez tremy.
Zespół Górnika raczej zawiódł opolskich miłośników piłki nożnej. Po zwycięstwie na BSK Belgrad spodziewano się od Górnika piłki nożnej w lepszym wydaniu. A tymczasem Machnik w bramce grał na ogół niepewnie, słabo wypadł też prawy obrońca Pieczka. Linia pomocy górników w składzie Olejnik – Nowara starała się jak mogła przeszkadzać napastnikom Budowlanych, miała jednak z tym bardzo dużo roboty i za mało czasu i sił na wspieranie własnego ataku. Linia napadu Górnika dobrze pilnowana przez obrońców Budowlanych, nie mogła również pokazać pełnych umiejętności.
W pierwszej części spotkania przez 20 minut wyraźną przewagę mieli Budowlani i w 5 minut górnicy omal nie stracili bramki, kiedy po strzale Popluca piłka odbiła się o Machnika i wyszła na róg. W 8 minut później ostry strzał Jarka z odległości 20 metrów trafia w słupek, a dobitka Spałka poszybowała nad bramką. Po tym okresie do głosu dochodzą górnicy i do końca pierwszej połowy mają przewagę.
Początek drugiej części meczu wykazuje przewagę górników. Trwa ona jednak bardzo krótko. Budowlani przejmują inicjatywę w swoje ręce i uzyskują wyraźną przewagę, trwającą do końca meczu. Gospodarze przeprowadzają wiele składnych akcji, lecz spóźniają się pod bramką z oddaniem strzału.
Górnicy zepchnięci do defensywy atakują tylko wypadami i właśnie w okresie zdecydowanej przewagi Budowlanych, w 68 minucie gry uzyskują prowadzenie. Podanie Lentnera z lewej strony powoduje zamieszanie pod bramką Kściuka, a obrońca Budowlanych z odległości 3 metrów ładuje piłkę do własnej bramki.
Nie zrażeni utratą bramki Budowlani nadal atakują, ale niestety strzały im zupełnie nie wychodzą. Dwa razy słupek ratuje górników. Jeden z kolejnych wypadów Górnika, na 10 minut przed zakończeniem meczu kończy się zdobyciem bramki, ale sędzia dopatruje się spalonego i nie uznaje jej. Olejnik podbiega do sędziego bocznego z reklamacją, zachował się przy tym niesportowo. I został usunięty z boiska.
Od tego momentu gra się zaostrza, a górnicy starają się już tylko o utrzymanie wyniku. Na 6 minut przed zakończeniem meczu gospodarzom udaje się wyrównać, przy czym strzelcem bramki był Mielniczek, który wykorzystał bardzo ładne podanie Bani. Ostatnie minuty to gra na jedną bramkę. Budowlani za wszelką cenę chcą zdobyć 2 punkty, aby móc wysunąć się w tabeli przed drużynę Górnika. Nie udaje się to i gwizdek sędziego kończy mecz przy stanie 1:1.
W. Soppa, „Przegląd Sportowy” nr 135 z 12 listopada 1956 (za: wikigornik.pl)