Budowlani wyszli na boisko warszawskie z kompleksem dotychczasowych niepowodzeń, a mając smutne doświadczenia z poprzednich spotkań postanowili zmienić taktykę i przede wszystkim wzmocnić defensywę, aby potem, kiedy przeciwnicy opadną nieco z sił, móc groźnie atakować. Ta, nie zawsze szczęśliwa metoda, mimo, iż zaważyła na poziomie spotkania, jak się potem okazało, przyniosła im jednak cenne zwycięstwo.
Początkowe minuty zawodów były dość nerwowe. Akcje toczyły się przeważnie na środku boiska, ale prawa strona napadu opolan (Jarek-Mielniczek) raz po raz zapuszczała się pod bramkę Stefaniszyna. Taka sytuacja trwała do 15 min. kiedy Klik przerzuca piłkę daleko na lewą stronę boiska pod bramkę przeciwników. Przejmuje ją Maruszkiewicz, ale bojąc się nadbiegającego Spałka oddaje piłkę bramkarzowi. Robi to jednak za mocno, tak że piłka mija wybiegającego Stefaniszyna i zaledwie o centymetry przechodzi obok słupka.
Ten moment jak gdyby zmobilizował gwardzistów do lepszej gry. Akcje ich staja się teraz płynniejsze i bardziej skoordynowane, podania celniejsze, w tym okresie cofnięty do tyłu Popluc spełnia rolę pomocnika, a Klik drugiego stopera. W takim stanie rzeczy warszawianie zdobywają już zdecydowaną przewagę. Defensywa Budowlanych nadspodziewanie dobrze rozbija jednak wszystkie ataki gospodarzy i nie dopuszcza ich do strzału. Szczególnie dobrze spisują się w tym czasie: Kania, który unieruchomił Hachorka oraz Rogowski, stopując lotnego i wszędobylskiego Baszkiewicza.
Po przerwie obraz gry ulega pewnej zmianie. Gwardziści widząc, że środkiem boiska nie przedostaną się pod bramkę Kornka rozciągają grę, wypuszczając raz po raz do boju szybkich skrzydłowych. Teraz jednak i opolanie odpowiadają kontratakami. W 50 min. Maruszkiewicz fauluje Mielniczka w odl. 40 m od bramki. Sędzia dyktuje rzut wolny, który Stefaniszyn z trudem paruje na róg. W 58 min. piłkę dostaje Popluc. Podciąga kilka metrów i oddaje do Mielniczka, a ten pięknym zwodem ciała mija Ochmańskiego i strzela nie do obrony zdobywając prowadzenie dla swoich barw. Gwardziści znowu podrywają się do ataku, ale defensywa Budowlanych gra dzisiaj bez zarzutu paraliżując ich zakusy. W kilka minut później Mielniczek znowu egzekwuje rzut wolny z 30 m, lecz Stefaniszyn jest na posterunku.
W ogólnym przekroju trzeba powiedzieć, że Budowlani wygrali zupełnie zasłużenie, mimo iż Gwardia miała więcej z gry, a okresami nawet bardzo wyraźną przewagę. W tym meczu, poza kilkoma efektownymi zagraniami główną rolę odegrała dobra metoda defensywna oraz nękanie przeciwnika niespodziewanymi ale niebezpiecznymi wypadami.
U zwycięzców na najlepszą notę zasłużyli Kornek i Mielniczek – strzelec 2 bramek oraz cała defensywa z niezmordowanym Kanią na czele. Najsłabiej, wypadł na tym tle środkowy napastnik Smajda.
U pokonanych najlepszym był środkowy obrońca Maruszkiewicz oraz napastnicy Hachorek i Baszkiewicz.
„Trybuna Opolska”, nr 228 z 24 IX 1956