Kornek, Wrzos, Kania, Skronkiewicz, Rogowski, Strociak, Mielniczek, Cichy, Smajda, Popluc, Spałek
Mocno kapryśna jest forma naszych zespołów ligowych. Stąd też bez mała – co tydzień jesteśmy świadkami wielkich niespodzianek, których nawet najbardziej wytrawni „totkowiczowie” nie są w stanie przewidzieć.
Do rzędu niespodzianek zaliczyć należy bez wątpienia i bezbramkowy mecz Wisły z Budowlanymi.Od razu trzeba wyjaśnić, że głównym autorem krakowskiego remisu był tym razem młody bramkarz opolan Kornek. Błysnął on wspaniałą formą popisując się kilkakrotnie świetnymi interwencjami, za co otrzymał sporo braw od obiektywnej publiczności krakowskiej. Szczególnie obrona groźnego strzału Machowskiego w 30 min. gry drugiej połowy wystawia mu jak najlepsze świadectwo. Poza tym obronił jeszcze trzy strzały, które zdawało się, że „muszą” wylądować w jego świątyni. Kornek był bez wątpienia najlepszym zawodnikiem na boisku.
Poza Kornkiem w zespole Budowlanych wpadł w „oko” publiczności krakowskiej Mielniczek, który był głównym motorem akcji ofensywnych. Radził on sobie bez trudu z obrońcą Wisły Budką, inicjując poza tym szereg udanych wypadów środkiem boiska. Gdyby Popluc był w nieco lepszej formie, być może opolanie byliby w stanie pokusić się nawet o zwycięstwo.Nie można nie wspomnieć o doskonałej taktyce jaką obrali Budowlani w tym meczu. Podobna ona była zupełnie jota w jotę do tej, jaką tydzień temu zaprezentowali opolskiej publiczności piłkarze gdańskiej Lechii. A więc wzmocniona defensywa (cofnięty do tyłu był Cichy) i przez cały czas meczu szybkie i niebezpieczne wypady.
Warto wspomnieć, że Budowlani grali w niedzielę bez kontuzjowanych: Klika i Jarka.
Jak widać po ostatecznym rezultacie, mimo braku tych piłkarzy opolanie potrafili wywalczyć remis, co jest jeszcze jednym dowodem na to, że nie ma futbolistów niezastąpionych.
Mecz był raczej niezbyt porywającym widowiskiem. Mnóstwo niecelnych podań, wiele bomb szybujących niemalże pod niebiosa, a mało szybkich i przemyślanych zagrań. Przewaga Wisły w polu była bezsporna. Pod bramką Kornka krakowianie wyraźnie tracili koncept, tym bardziej, że nawet celne i silne strzały kleiły się do rąk opolskiego bramkarza, nie dając żadnych szans na zdobycie upragnionej bramki.Zawiódł zupełnie reprezentant Polski Machowski I, który był zupełnie niewidoczny.
W zespole Budowlanych oprócz doskonałego Mielniczka pewną poprawę formy wykazał Spałek, który kilkakrotnie uciekł obrońcy Piotrowskiemu i ładnie scentrował.
Z ciekawszych momentów utkwiła w pamięci widzów 37 min. gry, kiedy to Mielniczek świetnie wypuścił Smajdę, a ten z 7 metrów skierował piłkę do bramki Machowskiego… niestety ręką, na skutek czego sędzia Handtke zmuszony był odgwizdać rzut wolny. W trzy minuty później po strzale Popluca znów zatrzepotała siatka w bramce Machowskiego, niestety i tym razem nie było gola, bo… Popluc był na spalonym.Dzięki niedzielnemu sukcesowi Budowlani już teraz bez obawy mogą patrzeć w przyszłość i myśleć nad tym, co ulepszyć w zespole, aby w przyszłym roku wypaść lepiej w bojach mistrzowskich.
„Trybuna Opolska”, nr 252 z 22 X 1956