(I liga - 10. kolejka): 13.06.1953 Gwardia Kraków – Budowlani Opole 2:0 (Kotaba 16, 35, Gamaj 78 - Żabicki)
Sędzia: Orliński (Stalinogród/Katowice)
Widzów: 10 tys.
Gwardia: Jerzy Jurowicz, Leszek Snopkowski, Mieczysław Szczurek, Stanisław Flanek, Kazimierz Ślizowski, Ryszard Jędrys, Zbigniew Kotaba, Zbigniew Jaskowski (Zdzisław Mordarski), Włodzimierz Kościelny, Antoni Rogoza, Wiesław Gamaj; trener – Michał Matyas
Budowlani: Janusz Paszkiewicz, Eugeniusz Wojtkiewicz, Alfons Kania, Bolesław Skronkiewicz, Zdzisław Rogowski, Jan Mruczyński, Stanisław Mielniczek, Alfred Cichy, Franciszek Klik, Władysław Żabicki, Zbigniew Słysz; trener – Mieczysław Bieniek
Jakkolwiek Gwardia należy do tych nielicznych drużyn, które nigdy nie schodzą poniżej przyzwoitego poziomu – to jednak i ją cechują tak specyficzne dla naszego piłkarstwa, okresy wzlotów i upadków. Co gorsze, że te wzloty i upadki występują niekiedy na przestrzeni… 90 minut gry. Tak było właśnie na meczu Gwardii przeciw Budowlanym z Opola. Przez pierwszych kilkanaście minut i przez ostatni kwadrans na boisku była jak gdyby inna Gwardia, drużyna daleka, od tej która pozostała na boisku przez 4 środkowe kwadranse gry.
Długotrwałe oblężenie bramki Jurowicza na początku i pod koniec zawodów to nie tylko wynik ambitnej postawy bojowych, ofiarnie walczących i dobrych kondycyjnie Opolan. Jest to również wynik dość znacznych jeszcze braków jakie rażąco występują w ofensywie Gwardii. Nie potrafi ona – nieraz przez długi okres – utrzymać piłki przy sobie i spycha cały ciężar gry na defensywę. To może wydać się paradoksalne, ze najmłodszy w obecnej chwili w Polsce napad Gwardii cierpi raczej na starczą chorobę i porusza się z taką ślamazarnością, że nawet w wypadku zupełnie otwartego przedpola dochodząc do pola karnego daje przeciwnikowi dość czasu na zorganizowanie pościgu i ściągnięcie posiłków.
Wyszło to szczególnie na jaw w meczu sobotnim, gdy w miejsce Jaskowskiego wszedł Mordarski. Dopiero wówczas akcje napadu nabrały szybkości i rumieńców żywiołowego ciągu na bramkę Tego koniecznego dla napastników ciągu nie posiadają zupełnie Jaskowski i Rogoza. Trzej pozostali mają w sobie zadatki na rasowych napastników, ale również i sporo braków, przy czym Kościelny wydaje się być na dobrej drodze do ich szybkiego usunięcia, a rzadko występujący Gamaj może z czasem wyrosnąć na groźnego strzelca.
Przy tym układzie sił sukcesy Gwardii są w głównej mierze zasługą defensywy. Wypełniając bezwzględnie swoje zadania zaryglowania dostępu do swej bramki, znajduje obrona i pomoc Gwardii dość sił i umiejętności na stworzenie ofensywie tylu dogodnych sytuacji, że wykorzystanie nawet znikomego ich procentu wystarcza na zwycięstwo.
Dwa kapitalne strzały Kotaby po krótszej niż jak zwykle się działo w napadzie Gwardii wymianie piłek oraz popisowe zagranie Mordarskiego, który Gamajowi otworzył wolne pole na rajd aż do samej bramki przeciwnika, przyniosły zwycięzcom 3 bramki.
Kilka dobrych strzałów wyłapał znajdujący się w dobrej formie bramkarz Budowlanych Paszkiewicz, obok którego wyróżnili się Kania, Mielniczek i Żabicki. U zwycięzców klasą dla siebie był Szczurek, Mordarski, Flanek i Jurowicz.
sh
„Przegląd Sportowy” (za: historiawisly.pl)