
Historia Odry Opole: Do futbolu trafiłeś dzięki swojemu bratu, ale to Ty zrobiłeś karierę piłkarską a nie on. Był od Ciebie słabszy?
Tadeusz Podgórny: Dokładnie tak było, ale mój brat nie miał już szans na zrobienie kariery, ponieważ był ode mnie 16 lat starszy (śmiech)
HOO: Jak to się stało, że trafiłeś do Odry Opole?
T.P.: Dzięki występom w reprezentacji województwa juniorów miałem okazję pokazać się szerszemu gronu trenerów. Pewnego razu zauważył mnie trener Juliusz Mariański i to właśnie on polecił mnie Odrze. Notabene to właśnie trener Mariański nadał mi pseudonim "Belo", ponieważ miałem wówczas bujną fryzurę i przypominałem jemu pewnego znanego aktora (śmiech)
HOO: Jako junior w Odrze zdobyłeś srebrny medal mistrzostw Polski juniorów w 1976 roku. W finale przegraliście z kretesem aż 1:5. Jak wspominasz ten mecz i całe rozgrywki?
T.P.: Doszliśmy do finału niczym burza. Nie było na nas mocnych. Potrafiliśmy zwyciężyć w Opolu aż 6:0 szczecińską Pogoń. W finale niestety nie mieliśmy żadnych szans...Wisła była od nas mocniejsza i wygrała zasłużenie, a my cieszyliśmy się z honorowego gola autorstwa Romka Wójcickiego i srebrnego medalu.
HOO: Po zdobyciu srebrnego medalu mistrzostw Polski juniorów, trafiłeś do pierwszego zespołu Antoniego Piechniczka w sezonie 1976/77 i z miejsca zadebiutowałeś w inauguracyjnym meczu I ligi przeciwko Legii Warszawa. Ponoć zagrałeś świetny mecz niczym rutyniarz.
T.P.: Tak właśnie było! Przed debiutanckim meczem byłem tak zdenerwowany, że sam Józef Klose wiązał mi buty... Zagraliśmy świetne spotkanie, a ja tylko dostosowałem się swoją grą do wysokiego poziomu całego zespołu.
HOO: Stałeś się później etatowym zawodnikiem ekipy Piechniczka, dzięki czemu wystąpiłeś w młodzieżowej reprezentacji Polski. Mógłbyś przypomnieć naszym czytelnikom w jakich meczach wystąpiłeś i jak je wspominasz?
T.P.: Pierwsze spotkanie w młodzieżowej reprezentacji rozegrałem z Rumunią w Ploesti. Zapamiętałem ten mecz przede wszystkim dlatego, że po raz pierwszy miałem okazję lecieć samolotem. Następnie wystąpiłem przeciwko Finlandii w Poznaniu (1:1 przyp.red.), z Grecją w Atenach, gdzie również zanotowaliśmy remis 1:1. Wóczas na lotnisku w stolicy Grecji witał nas sam Kazimierz Górski! Bolesny okazał się dla mnie mecz z NRD w Opolu, który zremisowaliśmy 2:2. Niestety w 12 min meczu jeden z przeciwników ściął mnie równo z murawą i musiałem opuścić boisko już w 12 min spotkania. Byłem wówczas bardzo wściekły, że tak to się ułożyło...Najbardziej jednak zapamiętałem mecz ze Szwecją w Głogowie, który wygraliśmy 1:0, a zwycięską bramkę zdobyłem właśnie...ja w 86 min meczu! Na trybunach siedział mój brat mieszkający wówczas w Głogowie. Było jeszcze jedno spotkanie z Czechosłowacją w Raciborzu (1:1 przyp.red.).
HOO: Czy sukces w Pucharze Ligi z 1977 roku był dla Ciebie największym sukcesem w karierze?
T.P.: Tak, to były duże sukcesy, ale trzecie miejsce ze Śląskiem Wrocław w ekstraklasie wspominam równie miło.
HOO: Pytanie za 10 punktów! Co się stało w rundzie wiosennej sezonu 1978/79, w którym to zaprzepaściliście okazję do zdobycia pierwszego tytułu mistrzowskiego?
T.P.: Niestety do tej pory żałuję, że tak potoczyły się losy Odry w pamiętnym sezonie...Za dużo było ludzi, którzy chcieli dzielić się sukcesem, a niestety nie dotrzymywali obietnic. Chłopcy z drużyny byli zawiedzenie i rozczarowani, że ich sukces został scedowany na innych...
HOO: Jak potoczyła się Twoja kariera po odejściu z Odry?
T.P. Występowałem przez jakiś czas w Śląsku Wrocław, a następnie powróciłem do Odry, z którą spadłem do drugiej ligi. Następnie pół sezonu rozegrałem w Moto Jelcz-Oława i na skutek kontuzji w 1983 roku zakończyłem piłkarską karierę. Po jej zakończeniu zająłem się sędziowaniem. Byłem arbitrem na poziomie trzeciej ligi i mógłbym zrobić karierę jako arbiter, ale w 1988 roku wyjechałem do Niemiec i nie zdążyłem ukończyć ostatnich kursów sędziowskich, które uprawniały mnie do sędziowania w ekstraklasie. Co ciekawe moja kariera piłkarska wcale nie musiała się skończyć, ponieważ kontuzja jaką miałem była do wyleczenia i to...samymi tabletkami jak się okazało podczas mojego pobytu w Niemczech...
HOO: Powiedz jak wspominasz grę w Opolu, co byś po latach zmienił a do czego chętnie wrócił?
T.P.: Odra Opole była moim najpiękniejszym czasem w moim życiu. Spotkałem w klubie wielu wspaniałych ludzi, zwiedziłem świat...Chyba niczego bym nie zmienił.
HOO: Byłeś obecny podczas obchodów 70-lecia klubu w Opolu. Musiało to być dla Ciebie wielkie przeżycie, powrócić na stare śmieci po latach.
T.P.: Cieszę się, że mogłem pojawić się ponownie w Opolu z okazji jubileuszu 70-lecia klubu. Było cudownie spotkać się po tylu latach z kolegami z zespołu, zobaczyć moich trenerów i poczuć ponownie atmosferę stadionu.
HOO: Dziękujemy za rozmowę.
T.P.: Dziękuję również za pamięć o mojej osobie i pozdrawiam przy okazji wszystkich sympatyków Odry Opole.