(I liga - 19. kolejka): 20.04.1966 Odra Opole – Wisła Kraków 1:1 (Kot 24 - Sykta 32)
Sędzia: Osada (Rzeszów)
Widzów: ok. 8 tys.
Odra: Konrad Kornek, Henryk Szczepański, Joachim Krawiec, Henryk Brejza, Wiesław Łucyszyn, Zenon Zaczyński, Józef Kurzeja, Antoni Kot, Engelbert Jarek, Manfred Urbas, Zbigniew Bania; trener – Antoni Brzeżańczyk
Wisła: Henryk Stroniarz, Tadeusz Polak, Tadeusz Kotlarczyk, Władysław Kawula, Ryszard Budka, Ryszard Wójcik, Czesław Studnicki, Wiesław Lendzion, Andrzej Sykta, Wiesław Rusin (Józef Gach 46), Hubert Skupnik; trener – Czesław Skoraczyński
Była to od pierwszej do ostatniej chwili nieustępliwa walka o każdą piłkę. Opolanie, którzy przeważali przez niemal cały przeciąg spotkania, obrali bardzo złą taktykę. Niemal nieustannie starali się zdobywać teren długimi, niedokładnymi podaniami, co oczywiście ułatwiało zadanie obrońcom Wisły. Co prawda jedenastka Kornka i Jarka zdobyła mnóstwo rzutów rożnych jednak wobec niezaradności napastników i czujnej kontroli Kawuli i kolegów nie przyniosły one spodziewanego efektu. Toteż nic dziwnego, że Stroniarz miał do odparowania tylko kilka celnych strzałów, a poza tym był zajęty wyłapywaniem niedokładnych dośrodkowań lub też zabłąkanych piłek. Ulubieńcy Opolszczyzny walczyli bardzo ambitnie, ale w równej mierze nerwowo. To też chyba było przyczyną, że większość akcji rwała się już w zarodku, a każdorazowe niebezpieczeństwo zażegnywali twardo grający wiślacy. Jedyna bramka Odry nie padła z akcji, lecz z dalekiego niemal 30-metrowego strzału. Szczęśliwym bombardierem był Kot, który najnieoczekiwaniej w świecie posłał piłkę tuż obok słupka do siatki.
W ostatnich dwu kwadransach opolscy piłkarze zdobyli sześć rogów. Ustawicznie kotłowało się na przedpolu bramki Stroniarza, ale niebezpieczeństwo było tylko pozorne. Niezbyt zwrotni obrońcy i pomocnicy Wisły zawsze w porę ingerowali, wykorzystując kunktatorstwo napastników Odry.
Wisła broniła się bardzo mądrze i z głębokiej defensywy niezbyt często przechodziła do szybkich kontrataków. Szczególnie ruchliwy był Sykta, znajdujący się w tym sezonie w znacznie lepszej formie, aniżeli w ubiegłym roku. Również Skupnik zmusił najlepszego piłkarza Odry – Szczepańskiego do maksymalnego wysiłku. Wiele pojedynków stoczyli ci dwaj piłkarze i nie zawsze b. reprezentacyjny defensor wychodził z nich obronną ręką. Linie defensywne drużyny podwawelskiej, mając doskonałą pomoc ze strony Kotlarczyka i Studnickiego, sprostały na ogół zadaniu. Tym bardziej, że Jarek i koledzy nie potrafili się zdobyć na przyspieszenie akcji w pobliżu strefy karnej Wisły. Skutkiem tego niezbyt szybcy zawodnicy, jak np. Kawula dobrze sobie radzili nawet w najtrudniejszych momentach.
Ogólnie trzeba stwierdzić, że Wisła mimo iż była zepchnięta przez długie okresy do obrony, zaprezentowała się jako zespół dojrzalszy technicznie i taktycznie. Także współpraca między poszczególnymi liniami była bardziej skuteczna i ekonomiczniejsza niż analogiczne formacje przeciwnika. W ostatnich kilkunastu minutach, kiedy wszyscy oczekiwali od opolan zwycięskiego gola, wiślacy zdobyli się na kilka błyskawicznych rajdów, z których o mały włos nie padła zwycięska bramka. Taka okazja nadarzyła się m.in. Skupnikowi, który po samotnym rajdzie Sykty znalazł się w doskonałej pozycji, posłał jednak piłkę minimalnie ponad poprzeczką.
Po meczu trener Wisły p. Czesław Skoraczyński powiedział: To było dla nas bardzo trudne spotkanie. Wiadomo ogólnie, jak ciężko się gra z drużynami zagrożonymi spadkiem. Jestem ogólnie zadowolony z ambitnej postawy wszystkich zawodników i z wyniku remisowego.
Kapitan zespołu Odry, Henryk Szczepański: Trudno wygrywać spotkania, jeżeli atak nie strzela bramek. Mieliśmy okresami przewagę, która nie została wyzyskana. Oczywiście z wyniku nie jestem zadowolony. Potrzebne nam są zwycięstwa, a nie remisy.
Karol Weisberg
„Sport” (za: historiawisly.pl)