
Ryszard Niedziela: - Z „Fryzjerem” już regularnie nie współpracowałem. Powiedziałem (MN), dyrektorowi generalnemu klubu, że bez łapówki sędzia nasz skręci. (MN) zaproponował, że przed meczem da mu 2 tysiące złotych. Powiedziałem, że tyle to może dać w czwartej lidze. On był nieugięty. Przed meczem poszedł do arbitra. Po powrocie był bardzo zdenerwowany. Sędzia mu powiedział, że na paluszki to jeszcze ma.
- Po co nam „Fryzjer”? – (MN) stał przy swoim. – Mamy dobry zespół. Będziemy płacić regularnie premie, to będą wyniki. Na każdym meczu sędziowie nie są nam potrzebni. Poradzimy sobie (…).
Już w najbliższym meczu (MN) się przekonał, że na własną rękę daleko nie zajdzie. 7 kwietnia 2001 Odra grała u siebie z siedemnastym ŁKS-em Łódź.
- Zagryziemy ich, wygramy. Bez sensu w takim meczu wydawać na sędziego – mobilizowali się wzajemnie (MN) z (MB).
- (MN), jak sędzia nie będzie nam pomagał, to będzie ciężko – argumentował prezes. – (TP) nas nie lubi. Zapłaćmy mu przed meczem, żeby nam nie przeszkadzał.
- Dobra – „Kowboj” uspokoił prezesa. Tylko na chwilę: - Damy mu w klubie dwa tysiące i będzie dobrze.
- Dwa tysiące to nie pieniądz. – Prezes podniósł głos. Miał doskonałe rozeznanie w obowiązujących stawkach. – Tyle można dać w czwartej lidze.
(MN) był nieugięty. Przed meczem poszedł do arbitra.
- Kurwa, ty wiesz, co mi powiedział? – „Kowboj” wrócił do sędziego bardzo zdenerwowany. – Że na słone paluszki to jeszcze ma.
Prezes w przerwie meczu wyszedł ze stadionu. Wsiadł do zielonej vectry i pojechał do Ostrowa.
Wieczorem odebrał telefon od (MN): - Sorry, miałeś rację. Trzeba było sędziego opłacić. Przeszkadzał nam i zremisowaliśmy. – Po raz pierwszy przyznał się do błędu.
R. Stęporowski, R. Niedziela, Mafia fryzjera, Opole 2007.