
Ryszard Niedziela: - Dzień przed meczem zaprosiliśmy sędziego do Opola. Była wystawna kolacja, nocleg w hotelu „Palm” w Ozimku plus prostytutka oraz pięć tysięcy dolarów. Skorzystał tylko z gościny, a po meczu oddał pieniądze.
- Gwiżdże wam „Demarczyk”. Mogę pomóc, to chłopak z Wielkopolski – zaproponował F.
Krajan „Fryzjera” – to była niezła łapówkarska rekomendacja, nieomal stuprocentowa pewność, że sędzia będzie gwizdał jak należy. Niestety, prezes nie mógł sam podjąć decyzji.
Trzy miesiące wcześniej do klubu wrócił „Kowboj”, to znaczy (MN), polonijny biznesmen, były piłkarz Legii Warszawa i Stali Mielec. Przed sezonem 2000/2001 był prezesem Odry Opole, reprezentującym w klubie interesy głównego udziałowca Sportowej Spółki Akcyjnej Odra Ryan Opole (…).
Prezes wyznawał zasadę poruszania się utartym szlakiem – czyli z „Fryzjerem” pod ręką. „Kowboj” pamiętał jeszcze czasy, kiedy sam był piłkarzem. Wydawało mu się, że skoro zna kilku byłych zawodników, którzy dziś działają w centrali, skoro z kilkoma byłymi arbitrami, a dziś kwalifikatorami pił wódkę, to nie musi korzystać z usług jakiegoś wiejskiego fryzjera (…).
Wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Arbitrem miał się zająć „Długi” – wirażka, właściciel jednego z opolskich klubów. „Długi” wspomagał prezesa w przygotowaniach do kolejnych meczów (…).
- Będzie dobrze. Po kolacji pojechaliśmy do Ozimka. Były dziewczyny, alkohol (…).
Prezes ze spokojem czekał więc na pierwszy gwizdek. Ale mecz był ciężki. Polkowice walczyły o awans, miały dobry zespół. Do przerwy było bez bramek, ale wydawało się, że będzie dobrze. Tym bardziej że tuż przed zakończeniem pierwszej odsłony arbiter pokazał czerwoną kartkę napastnikowi gości, Mariuszowi Ujkowi. Ale po przerwie (ZM) już pilnował bezbramkowego wyniku. Mecz skończył się remisem.
- Zbyszek, co ty wyprawiałeś? W co ty grasz? – prezes nie mógł się powstrzymać i dopadł arbitra na klubowym parkingu.
- Prezesie, nic dzisiaj nie mogłem zrobić – odparł (ZM). W klubie zwrócił kasę.
10 minut później prezes wystukał z pamięci: 602 299 300.
- Panie Ryszardzie, szkoda, ze z panem tego nie załatwiałem, bo te ch… mnie skręciły.
- Poczekaj, nie rozłączaj się – odparł „Fryzjer”. Użył swojego drugiego telefonu, wybrał numer, a gdy uzyskał połączenie, włączył głośnik. Odebrał… „Demarczyk”.
- Złoty pięćdziesiąt (15 tys. – red.). Zgodnie z ustaleniami wykartkowałem jeszcze Machaja i Copika.
Ten przekaz mówił wszystko: „Nie jesteś z nami – nie jesteś z nikim. Nikt ci nie pomoże”. Prezes się przekonał, że pieniądze to nie wszystko. Bo pieniądze wykładał każdy, ale nie od każdego się brało.
R. Stęporowski, R. Niedziela, Mafia fryzjera, Opole 2007.